poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Zaszalałam ostatnio i kupiłam trochę alpakowej wełny brudnej i nieczesanej (miała być podobno prana)
okazało się też że to jakies resztki, a nie kawałek obciętego runa. Cóż sama chciałam, następnym razem nie kupię jak nie dotkne, nie zobaczę i nie powącham. Próbowałam coś ufilcować z tej alpaki ale coś nie wychodzi wrrrrrrrrrrrrr, a przecież powinno. Kudły wyłażą, rozłazi się i jest jakaś taka niefajna. Szkoda mi było wrzucić do śmietnika, więc zrobiłam eksperyment :)
Nie wiem czy mi wyszło ale jestem z siebie dumna ogromnie.
Naoglądawszy się zagranicznych stron z wrzecionami (polskiej nie uświadczy :( ) zrobiłam sobie wrzeciono.
Pożyczyłam od Dziecioła drewniny klocek, a patyk zrobiłam z sześciu bambusowych patyczków owiniętych nicią.
Oto efekt:

Ato ciąg dlszy mojego eksperymentu:
A teraz będę sprzątać przez miesiąc po tych moich eksperymentach :))
ponieważ ta nieszczęsna alpaka leni się bardziej niż moje dwa koty razem wzięte.

1 komentarz:

  1. Oooo, ani chybi następna prządka z Ciebie zaraz będzie :).
    Ale jesteś dzielna z tym wrzecionem. Ja mimo lekcji Damroki jakoś wolę kołowrotek. A runa z alpaki też mam trochę i jeszcze nie próbowałam go filcować, bo piękne jest i jakoś mi szkoda. Runo jest zgręplowane i w różnych, naturalnych kolorach. To też prezent od Damroki.

    OdpowiedzUsuń